to mała miejscowość położona wzdłuż granicy dwóch irlandzkich hrabstw, Mayo i Galway, w malowniczym regionie Connemara.
Miasteczko wyspa
Cong sprawia wrażenie wyspy. Ze wszystkich stron przepływają strumienie i małe rzeczki. Położone jest na przesmyku dwóch jezior, Corrib i Mask połączonych ze sobą podziemnymi strumieniami. Podczas zwiedzania, będziemy bardzo często przechodzić różnego rodzaju mostkami, położonymi w malowniczych miejscach miasta.
John Wayne i Maureen O’Hara
Spacerując uliczkami Cong, w pobliżu ruin starego klasztoru Cong Abbey, zobaczymy figurkę mężczyzny trzymającego na rękach kobietę. Przyjrzyjmy się jego twarzy, dla miłośników starych westernów to nie będzie trudna zagadka, figurka przedstawia John’a Wayne’a, ikonę amerykańskiego kina, a kobieta na jego rękach to Maureen O’Hara, to główne postaci melodramatu “The Quite Man”. Dlaczego stoją w Cong? To właśnie w tym miasteczku w 1952 roku powstała ta amerykańska, zresztą oscarowa produkcja. Prócz wspomnianej figurki, nieopodal znajduje się muzeum The Quite Man’a, z odtworzonymi co do każdego detalu wnętrzach jak i z zewnątrz, filmową chatką zamieszkiwaną przez dziewczynę do której “spokojny człowiek” żywił uczucie . Zwiedzanie muzeum jest płatne.
Cong Abbey
Historia opactwa rozpoczęła się w VII wieku. Założycielem miał być św. Fechin , a napewno był pierwszym opatem w Cong Abbey. Klasztor w pierwotnej postaci przetrwał do XII wieku, kiedy to większość została zniszczona w pożarze. W tym samym wieku na miejsce pierwszego klasztoru, Wielki Król Irlandii Turlough O’Conor, odbudował kościół i założył opactwo, którego ruiny dzisiaj możemy zwiedzać.Opactwo wielokrotnie w swojej historii było podpalane czy niszczone. W latach swojej świetności znajdował się tam nie tylko kościół ale także szpital i przytułek dla potrzebujących. W tamtym okresie opactwo mogło zamieszkiwać nawet 3000 osób, którzy byli uczonymi i wykwalifikowanymi rzemieślnikami. Jest to także miejsce, gdzie zginął ostatni Wielki Król Irlandii, Rory O’Connor.
Ruiny opactwa możemy zwiedzać za darmo, są położone w ładnym parku nad rzeką z mostkami i domem rybackim mnichów, z przełomu XV i XVI wieku.
Poniżej zamieściłem filmik z wycieczki po parku i ruinach opactwa. Za pomocą myszki czy okularów do smartfonów możemy rozejrzeć się po okolicy. To moja pierwsza produkcja tzw. 360 stopni.
Ashford Castle
Zamek Ashford to średniowieczna budowla, pierwsze mury zostały postawione w 1228 roku przez anglo – normańską rodzinę szlachecką de Burgh. Nie był tak imponujący jak dzisiaj, jednak na przestrzeni wieków rozbudowywany do swojego obecnego kształtu, zmieniał również właścicieli, co wpływało na jego architektoniczną różnorodność. Znajdziemy w nim styl wiktoriański, dzięki właścicielowi Sir Benjaminowi Lee Guinness’owi. To on także rozbudował posiadłość, budując nowe drogi i obsadzając tysiącami drzew. Kolejny właściciel zamku Lord Ardilaun, to kolejne dobudowane skrzydła, tym razem w stylu neogotyckim.
Dzisiaj jest to luksusowy pięciogwiazdkowy hotel, położony nad jeziorem Corrib w pięknym otoczeniu zieleni. Stało się tak dzięki Noel’owi Huggard’owi, który zakupił zamek w 1939 roku. W 1970 roku znowu zmienił się właściciel, dzięki któremu nastąpiła całkowita odbudowa zamku i jego ekspansja. Powstało nowe skrzydło, pole golfowe i rozwinięto ogrody. Później zmieniał właścicieli jeszcze kilkukrotnie, ale wydaje mi się, że dla samej historii zamku czy hotelu, są to już mało istotne fakty. Godnym uwagi jest fakt, że mury tego hotelu gościły wiele znakomitych nazwisk, jak John Lennon, Ronald Reagan, wspomniany wcześniej John Wayne i Maureen O’Hara, Robin Williams czy Brad Pitt i Pierce Brosnan. Lista jest oczywiście dłuższa, a fotografie gości zdobią ściany hotelu.
Małe miasteczko aby przyjemnie spędzić dzień
Zwiedzając ten rejon Irlandii (Conemmara) warto zajrzeć do Cong, małego miasteczka z ciekawą historią. Zresztą uwielbiam zwiedzać takie rejony Zielonej Wyspy, gdzie niby nic się nie dzieje, mała mieścina, kilka domów a jednak coś. Oczywiście podczas zwiedzania warto wejść do jakiegoś pub’u czy restauracji, zamówić dobry obiad i napić się czegoś dobrego. Odwiedzając jedną z restauracji, zamówiłem zupę z owocami morza, Seafood Chowder, do tego świeży chleb sodowy. Polecam, to właśnie jest to co można nazwać tym dobrym obiadem. A co dobrego do picia? Po obiedzie, w ciepły dzień, zimny Guinness.